Będę pisać jak to było u nas, córki mojej koleżanki oraz mojego Chrześniaka. Trafiliśmy do tego samego lekarza i schemat był podobny, tylko różne momenty wprowadzania "nowości". Zależały one od chwili, w której rozpoczęliśmy leczenie oraz stopnia zaawansowania alergii. U nas było najgorzej, gdyż Starsza miała bezdechy powodowane refluksem (u innych dzieci - głównie wysypka). Dlatego nasze leczenie rozpoczęło się od leków (Gasprid, Polprazol), podczas gdy u innych dzieci nie było to konieczne. Opóźniło to u nas proces prowokacji, przez co żółtko wprowadziłam jak Starsza skończyła dopiero 8 miesięcy.
Ale po kolei.
Pierwsza zasada naszego lekarza: prowokacje można robić po 6 tygodniach niezakłóconego przez alergię funkcjonowania dziecka. Dlaczego tak długo? Otóż tyle podobno potrzebuje śluzówka na wygojenie, po ewentualnym błędzie żywieniowym.
U każdego z dzieci zaczynało się od właśnie takich 6 tygodni "kwarantanny". Podczas niej odstawiałyśmy wszystkie potencjalnie najsilniejsze alergeny, a zatem:
- mleko krowie i wszystko co zawiera jego choćby śladowe ilości (również mleko przetworzone, czyli sery, serwatka, jogurty itp.),
- wołowinę i cielęcinę, jako że pochodzi od krowy,
- soję (i jej śladowe ilości), gdyż często alergizuje krzyżowo z mlekiem (mleko sojowe, tofu itp. również odpadają - przekonałam się o tym, gdy nieświadoma prawd o soi zaczęłam pić mleko sojowe, a Starszą pokryła "skorupa" uczulenia),
- ryby,
- jajka (śladowe ilości też!)
- orzechy, czekoladę i cytrusy (również śladowe ilości, które są prawie wszędzie) - i to aż do 3 roku życia (Starsza nadal ich nie je, co więcej wie, że nie może, gdy ktoś ją częstuje i odmawia)
Przez błędy żywieniowe rozumiemy tutaj reakcję dziecka objawiającą się przez:
- krew w kupce,
- śluz w kupce (ciągnące się pasma śluzu),
- straszne ulewanie,
- straszną wysypkę (AZS),
- katar bez podłoża chorobowego.
Ale wracając do tematu, co rozumiemy przez prowokacje? Spożywanie potencjalnego alergenu przez Mamę karmiącą piersią, najpierw w małych ilościach, a potem coraz większych, przez 7 dni.
Kolejność prowokacji wg naszego lekarza (a;e też gastroenterologa, z którym konsultowaliśmy leczenie w szpitalu) jest następująca:
- żółtko,
- białko,
- ryba,
- mleko.
Jeżeli prowokacja się udała, przechodzimy do kolejnej. Jeśli nie, znów musimy odczekać 6 tygodni i podchodzimy do tej prowokacji ponownie, i tak do skutku (nie możemy prowokować ryby, gdy żółtko skończyło się niepowodzeniem). Dla pocieszenia: z reguły, jeżeli prowokacja na żółtko była ok, to na białko też kończy się dobrze.
Co bardzo ważne, mleko wprowadzamy dopiero po skończeniu przez dziecko roku, niezależnie od efektu pozostałych prowokacji. Podobno dopiero wówczas organizm dzieka jest na tyle silny, że da sobie z mlekiem radę bez większego ryzyka poważnych następstw. Może być bowiem tak, że wydaje się, że młodsze dziecko toleruje dobrze mleko, a po kilku latach rozwinie się u niego astma, właśnie jako efekt zbyt wczesnego spożycia mleka.
Kolejność wprowadzania produktów mlecznych, wg naszego lekarza jest następująca:
- ser żółty - 7 dni,
- twarożek (sernik!) - 7 dni,
- jogurty - 7 dni,
- inne produkty mleczne do woli + można jeść już soję.
Na koniec życzę wszystkim powodzenia w prowokacjach! I chętnie poczytam o tym, jak to wyglądało u Was, więc piszcie!
Niedługo czeka nas prowokacja... Tym razem wg kolejności: żółtko - ryba - białko - mleko. I jeszcze szczepienie w międzyczasie.... co to będzie, co to będzie....
OdpowiedzUsuń